Na początku książki wybieramy jedną z sześciu profesji, które określają nasze statystyki, potrzebne do rozwiązywania wyzwań w fabule oraz dowiadujemy się, w jaki sposób rozstrzygamy starcia z przeciwnikami. Otrzymujemy również skromny ekwipunek. Następnie wyruszamy w nieznane i zaczynamy przygodę. No właśnie…. przygodę. Początek gry jest baaardzo toporny. Tułamy się od miasta do miasta, od góry do morza i praktycznie nic nie możemy zrobić, tylko narażamy się na utratę zdrowia. Na początku jesteśmy słabi, nie mamy żadnej sensownej broni, ani wystarczającej liczby kryształów. Długo trzeba się tułać, aż poczuje się przygodę i będziemy w stanie zrobić coś, co da satysfakcję. Bardzo mnie irytował początek gry, bo pomimo kilku godzin spędzonych nad książką nie czułam żadnego rozwoju postaci. Po jakimś czasie było nieco lepiej, można poczuć przygodę i odkryć ciekawe miejsca, jednak wciąż jestem dość ograniczona przez zdobyty ekwipunek i budżet.
Kolejna rzecz, która lekko mnie denerwuje w Fabled Lands, jest częste wracanie do tego samego paragrafu. Przykładowo jesteśmy w jednym mieście, możemy wybrać między dziesięcioma różnymi ścieżkami, wybieramy jedną, przeczytam kilka paragrafów i nagle fabuła się rozwiązuje i każe nam wrócić do miasta, gdzie znowu mamy kilka opcji. Jak się tak zrobi raz, czy dwa, to może nie brzmi źle, jednak dzieje się to notorycznie i po jakimś czasie zaczęło mnie irytować. Nie wiem, jak to można było inaczej rozwiązać, bo takie miasto jest idealnym punktem wyjścia do wielu historii, jednak wolałabym, żeby te odrębne historie były dłuższe i prowadziły w inne miejsca, a nie zawracały do miasta.
Decyzje podjęte w Fabled Lands niosą ze sobą wiele konsekwencji, zaznaczamy niektóre odwiedzane miejsca i gdy przyjdziemy tam ponownie, w zależności, czy ostatnio zachowaliśmy się dobrze, czy też nie, spotkają nas konsekwencje. Możemy też wybrać wyznawcę naszej wiary, co również będzie się wiązać z naszymi dalszymi losami. Kilkukrotnie wpadłam na paragraf, którego jedną z opcji dalszej eksploracji było posiadanie słowa, którego nie można znaleźć w tej książce. Jest to oczywiste, że możemy wrócić do tego miejsca, poznając to słowo klucz w innych tomach Fabled Lands. Rozwiązanie to jest ciekawe, nie spotkałam się wcześniej z takim podróżowaniem między tomami.
Początkowo książka trochę mnie zawodziła, fabuła wolno się rozkręcała i ciężko było wykonać jakiś sensowny ruch, gdyż wszystko wokół było za drogie lub za silne do pokonania. Po przebrnięciu przez ten początek możemy odkryć całkiem ciekawe przygody i natrafić na interesujące postacie. Fabuła miejscami jest wciągająca i aż nie chce się od niej odrywać. Z chęcią poczytam dalsze losy mojego bohatera w kolejnych tomach Fabled Lands, choć podejrzewam, że będzie to czasochłonna przygoda, okupiona wieloma niepowodzeniami.