Recenzja: Bohema
Tak trudno być artystą!

Bartek Maćkowiak

02/11/2025

Ach, gdyby tak cofnąć się w czasie do Paryża końca XIX wieku, zostać artystą i oddać się wyłącznie tworzeniu, szukaniu natchnienia i wzdychaniu do swych muz… Brzmi jak marzenie, prawda? Niestety, wizja ta szybko zderza się z rzeczywistością, gdy za rogiem czają się bezdomność, głód, długi i inne udręki życia doczesnego.

Takie właśnie balansowanie na krawędzi – między szansą na zostanie legendą sztuki a byciem przygniecionym przez codzienność – oferuje Bohema od wydawnictwa Portal Games. Sprawdźmy, co dokładnie kryje się za tym pięknie ilustrowanym tytułem.

Zawartość gry Bohema

Jak na grę o artystach przystało, Bohema stoi piękną i unikalną oprawą graficzną. Zaczynając od klimatycznej ilustracji na okładce, kończąc na każdej ze 165 kart w pudełku. W szczegółach znajdziemy:

  • 4 talie po 10 kart początkowych
  • 40 kart zwyczajów
  • 10 kart rewolucji (do gry w 3 i 4 graczy)
  • 13 kart osiągnięć (w tym 4 do gry dla 3+ graczy)
  • 21 kart muz
  • 29 kart udręki
  • 12 kart do trybu solo
Poza kartami i instrukcją, w pudełku czekają na nas:
  • 4 plansze planu dnia (planszetki graczy)
  • Plansza pracowni
  • 4 żetony pracowni
  • 4 żetony przypominające
  • Żeton pierwszego gracza
  • 4 żetony pracy
  • 3 scenariusze do trybu solo

Do jakości wykonania absolutnie nie można się przyczepić. Plansze graczy i plansza pracowni są przyjemnie teksturowane. Karton nie jest przesadnie gruby, ale wystarczająco sztywny, by wytrzymać wiele partii, które zresztą nie są mechanicznie intensywne. Karty również spełniają standardy i dobrze znoszą wielokrotne tasowanie.

Każda karta jest małym dziełem sztuki. Na szczególną uwagę zasługuje spójny styl graficzny, który można określić jako akwarelowy, wyraźnie inspirowany impresjonizmem. Wizualizacje kart zwyczajów i muz pozwalają głębiej wczuć się w klimat artystycznego światka.

Od tego sielskiego obrazu odstaje jeden, za to bardzo wyrazisty wyjątek – i jest to z pewnością zabieg celowy. Karty udręki mocno odbiegają od impresjonistycznej stylistyki, wchodząc w mroczny, niepokojący surrealizm. To wizualne przejście, godne dzieł Salvadora Dalego, celowo zaburza spokój i zmusza do zderzenia się z konsekwencjami naszych artystycznych wyborów.

Skrót zasad gry Bohema

W Bohemie gracze wcielają się w artystów żyjących w Paryżu na przełomie XIX i XX wieku. Do wyboru mamy cztery profesje: malarza, rzeźbiarza, pisarza lub kompozytora. Każdemu z zawodów przypisana jest talia startowa 10 kart. Poza kosmetycznymi zmianami ilustracji i nazw, talie te są całkowicie symetryczne.

Wybieramy również kolor naszego żetonu pracowni, który służy do zaznaczania punktów na odpowiednim torze. I tu pojawia się mój pierwszy zarzut. Tyle pracy włożono w dopracowanie klimatu, a ten element wydaje się niedopracowany. Wybrany kolor nie pojawia się nigdzie indziej. Aż prosiło się, by zamiast zwykłych znaczników użyć miniatur dłuta, nuty, pióra i pędzla, co mocniej związałoby nas z wybraną profesją.

Oprócz rzemiosła, wybieramy (lub losujemy) nasz plan dnia (planszę gracza) oraz źródło utrzymania (żeton pracy). I dopiero tutaj pojawia się delikatna asymetria. Żetony pracy wprowadzają ją na starcie, a plany dnia określają „charakter” naszego artysty. Decyduje on, za jakie karty zagrane na początku i na końcu dnia otrzymamy bonusy oraz jakie symbole inspiracji znajdą się na brzegach planszy.

Przebieg gry jest klarowny. Runda dzieli się na trzy fazy:

  1. Pobudka – Dobranie kart na rękę i planowanie dnia.

  2. Dzień – Opowiadanie o swoim dniu, zbieranie i wydawanie inspiracji.

  3. Sen – „Czyszczenie” planszy.

Sercem rozgrywki jest planowanie dnia. Jest to mechanika łącząca budowanie talii (deck building) z układaniem puzzli (tile laying). Gracze układają karty zwyczajów na swojej planszy, starając się dopasować do siebie jak najwięcej połówek symboli inspiracji, znajdujących się na krawędziach kart. Każdy dopasowany symbol to jeden punkt inspiracji.

Inspirację wydajemy na zakup kolejnych kart zwyczajów (które trafią do naszej talii), kart muz lub kart osiągnięć. Jeśli przyciągnęliśmy muzę, zagrywamy ją poniżej planu dnia – najczęściej wzmacnia ona lub modyfikuje efekty kart zwyczajów.

Zdobywanie inspiracji to podstawa, ale tu pojawia się kluczowa decyzja. Jeżeli na żadne z wolnych pól planu dnia nie położymy żetonu pracy (zamiast karty zwyczaju), nasz artysta zderza się z niespełnionymi obowiązkami i musi dobrać kartę udręki. Karty udręki, jeśli znajdą się na naszej ręce, muszą zostać zagrane. Ich efekty są zawsze negatywne i potrafią skutecznie opóźnić nasz rozwój.

Celem gry jest zdobywanie osiągnięć. Są one posegregowane od najtańszego do najdroższego, co zmienia grę w swoisty wyścig o te najłatwiej dostępne. Niewykorzystana inspiracja nie przepada, lecz jest zamieniana na punkty pracowni. Nie kupimy już za nie kart, ale możemy je wydać na kilka przydatnych efektów, m.in. na ignorowanie lub trwałe pozbywanie się kart udręki.

Gra kończy się po rundzie, w której któryś z graczy zdobędzie swoje piąte (lub czwarte w grze na 4 graczy) osiągnięcie. Wygrywa gracz z największą ich liczbą. Remisy rozstrzyga liczba punktów pracowni.

Największą i absolutnie kluczową „mechaniką” tej gry jest zachęcenie graczy do narracyjnego opowiedzenia o swoim planie dnia. Bywa to zaskakująco zabawne i bez tego elementu Bohema straciłaby większość swojego uroku. Gdyby go pominąć, rundy byłyby bardzo szybkie i mogłyby odbywać się niemal równocześnie, sprowadzając grę do optymalizacyjnego pasjansa.

Skalowalność i regrywalność gry Bohema

Skalowalność

W grze w składzie trzy i czteroosobowym wykorzystujemy pełną pulę kart. Karty rewolucji, używane przy tej liczbie graczy, wprowadzają odrobinę negatywnej interakcji w postaci różnych utrudnień na następną rundę. Poza tym, dostosowanie rozgrywki do mniejszej liczby graczy polega głównie na usunięciu części kart, co nie wpływa znacząco na odczucia.

Ciekawie prezentuje się tryb jednoosobowy. Można go zagrać na standardowych zasadach (traktując go jako optymalizacyjną łamigłówkę) lub skorzystać z jednego z trzech dostępnych w pudełku scenariuszy (czwarty był dostępny jako promo). Nadają one rozgrywce ramy fabularne i dodają specjalne cele do spełnienia.

Regrywalność

Niestety, gra jest dość powtarzalna. Talie startowe są identyczne, a ponieważ talie graczy „kręcą się” dość wolno, często oglądamy te same karty. Oczywiście rynek kart zwyczajów i muz zapewnia pewną losowość, podobnie jak dobierane karty udręki, lecz mimo wszystko trzon każdej rozgrywki jest do siebie bardzo podobny. Niewielkie zróżnicowanie w „osobowościach” artystów (planszach graczy) jedynie nakierowuje nas, w jakie symbole inspiracji warto inwestować, i do tego w dużej mierze sprowadza się strategia.

Wrażenia z gry Bohema

Muszę przyznać, że mam z Bohemą pewien problem. Z jednej strony, gra jest przepiękna i widać, że projektowana była z klimatem na pierwszym miejscu. Jak wspomniałem, nakłanianie graczy do opowiadania swojego dnia jest kluczowe dla odbioru gry. Wystarczy jednak jeden gracz, któremu narracyjność nie odpowiada i który rzuca tylko tytułami kart, byle szybciej przejść do fazy zakupów, a cała magia bycia artystami znika. To gra absolutnie „zależna od stołu”.

Fantastycznie zilustrowane karty udręki i ich mechaniczne działanie to kolejny plus. Ciekawie nawiązują do swoich tytułów – naprawdę można poczuć, że nasz artysta cierpi głód, jest bezdomny, ma długi lub dręczą go obsesje. Ponownie jednak, wymaga to od nas wsparcia wyobraźnią i chęci do wejścia w rolę.

Mechanicznie nie mam tej grze nic do zarzucenia. Jest poprawna. Nie wprowadza, moim zdaniem, żadnej rewolucji, ale wszystkie jej elementy sprawnie się ze sobą zazębiają. Jest to połączenie prostego budowania talii z przestrzenną łamigłówką.

Niestety, bardziej zaawansowani gracze szybko znajdą tu ścieżki do optymalizacji. Osobiście, po kilku partiach, zazwyczaj szybko ignorowałem żeton pracy i nie przejmowałem się zbytnio dobieraniem kart udręki. Mają one realny wpływ tylko na jedną rundę (choć wracają do talii i mogą ponownie nas spowolnić), co jednak pozwalało mi na szybkie generowanie inspiracji i wykupienie tańszych osiągnięć. Niejednokrotnie musiałem celowo rezygnować z zakupu karty, aby niechcący nie zakończyć gry, podczas gdy inni gracze dopiero się rozkręcali.

Bohemę poleciłbym przede wszystkim początkującym graczom lub grupom familijnym. Może być świetnym wprowadzeniem do mechaniki budowania talii, ubranym w piękną, narracyjną oprawę.

Podsumowanie

Bohema to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych gier na rynku, oferująca unikalne, narracyjne doświadczenie idealne dla początkujących lub grup ceniących klimat. Niestety, pod tą piękną oprawą kryje się mechanicznie prosta i powtarzalna rozgrywka. Ostateczny odbiór gry zależy więc niemal wyłącznie od nastawienia i kreatywności współgraczy.

Plusy
Zachwycająca oprawa graficzna w spójnym stylu.
Klimat gry mocno wspiera kreatywną narrację i odgrywanie ról.
Przystępne zasady idealnie wprowadzają w mechanikę budowania talii.
Wysoka jakość wykonania komponentów, w tym teksturowane plansze.
Minusy
Brak asymetrii startowej i niska losowość mocno obniżają regrywalność.
Rozgrywka sprowadza się do wieloosobowego pasjansa z minimalną interakcją.
Odbiór gry jest całkowicie zależny od chęci graczy do tworzenia narracji.
Nieklimatyczne i nijakie żetony pracowni psują immersję.

Dziękujemy Wydawnictwu Portal  za przekazanie egzemplarza recenzenckiego!
Zerknij na ofertę w naszym lokalnym sklepie partnerskim Aleplanszówki!

Komentarze

Podobne wpisy GE3Ka

7 Cudów Świata: Gra kościana to kolejna odmiana popularnego tytułu. Tym razem rozbudowujemy swoje cuda używają kostek i zaznaczając ołówkiem odpowiednie pola!

Cezar i Kleopatra, Załoga Rodzinna Przygoda oraz Zaklinacz Smoków, to kolejne trzy gry, które zaprezentujemy wam w ramach naszego cyklu o nowościach Galakty