Projekt A.R.T. Na ratunek arcydziełom to gra kooperacyjna, w której musimy wspólnie podejmować dobre decyzje, jednocześnie nie zdradzając swoich kart. Gra jest łatwa w zasadach, ale dość trudna do wygrania. Brak ustalonej kolejności dobierania i zagrywania kart, a także przemieszczania się i walczenia daje dużo możliwości. Komuś brakuje benzyny do opłacenia kosztu karty? A nóż inny gracz właśnie zdobędzie kanistry i umożliwi innym zagranie karty. Podobnie sprawa wygląda, jeśli gracze mają kilka walk do rozegrania. Możliwe, że osoby, które będą walczyć później, będą zmuszeni do użycia większej siły, bo wcześniejsza walka, zakończyła się zdobyciem arcydzieła. Ciekawym zabiegiem jest również pokazanie symboli na rewersach kart. Dzięki temu, gracze mogą sugerować innym, jaką kartę powinni zagrać, aby skompletować zestaw trzech symboli i tym samym umieścić arcydzieło w jednym z miast.
Słyszałam od współgraczy porównania do Pandemica i coś w tym jest, podobnie szybko w miastach wzrasta siła do pokonania, jednak Projekt A.R.T. ma pewną przewagę nad Pandemią. Otóż mamy w tej grze więcej kontroli, ponieważ, poniekąd, sami decydujemy, gdzie dołożymy agentów białej rękawiczki.
Minusem gry może być losowość. Gry kooperacyjne mają to do siebie, że ich trudność niejako zależna jest od losowości. W przypadku Projektu A.R.T. mamy rzuty kostkami, nad którymi w pewien sposób możemy panować i zwiększać swoje szanse poprzez kupowanie wsparcia, czy przerzucanie kostek za utratę symboli z kart, jednak wiadomo, że los bywa kapryśny i niekiedy może być głównym czynnikiem porażki.
Na plus Projektu A.R.T. Na ratunek arcydziełom działa możliwość rozegrania partii na 6 różnym mapach, które różnią się między sobą nie tylko rozmieszczeniem miast, ale również mają swoje mikrozasady wpływające na rozgrywkę. Podoba mi się, że oddano klimat tych miejsc i czuć, że trzeba grać inaczej. To są niewielkie zmiany, jednak wpływają na rozgrywkę w znacznym stopniu. Ten zabieg pozwoli grze zachować świeżość nawet po kilkunastu partiach. Do tego, jeśli nabierzecie wprawy w pokonywaniu agentów białej rękawiczki, będziecie mogli sobie podnieść poziom trudności, bo gra oferuje aż cztery takie poziomy. Moim zdaniem gra jest też bardzo ładnie wykonana. Może karty nie są najlepszej jakości, ale sam wygląd komponentów potrafi przykuć oko.
Trudno mi stwierdzić, który skład osobowy jest najlepszy w Projekcie A.R.T. Nie udało mi się zagrać w 5 ani 6 osób. Przy rozgrywkach w 4 i 3 graczy nie widziałam zbytnio różnicy. Gra się całkiem fajnie skaluje, bo im więcej kości do walki i symboli do zyskania, tym też więcej agentów Białej Ręki pojawia się na planszy. Polubiłam gry dwuosobowe, bo łatwo się wyczuć i skomunikować. Jednoosobowe rozgrywki też przypadły mi do gustu, bo sama mogę zdecydować, w jakiej kolejności zagrać dwie karty. Włącza się tu liczenie i analizowanie, która karta się bardziej opłaca.