Dobrze, przedstawiłem wam w skrócie zasady i to jak działa (lub nie) gra w zależności od liczy graczy. Czas na moje wrażenia, to jak dobrze bawię się z grą Cyberpunk 2077: Gangi Night City, a bawię się wyśmienicie! Tak dobrze, że zamówiłem sobie dodatek Rodziny i Wyrzutki w ALEplanszówkach, tak dobrze, że żałuję niewsparcia kampanii i tak dobrze, że ciesze się, że znam kogoś, kto wsparł Allin KSa.
Planszowy Cyberpunk od CMONa i Portalu, to gra bez wątpienia dla tych graczy, których łączą dwie rzeczy. Miłość do planszówek oraz miłość do Cyberpunka. Warto nadmienić, że jednym z twórców jest Eric Lang, mistrz gatunku area control. Posiadam jego “mitologiczną trylogię”, czyli Blood Rage, Rising Sun oraz Ankh i Cyberpunk 2077: Gangi Night City dumnie zajmie miejsce obok tych tytułów. Niestety nie jest to gra tak wybitna jak Rising Sun, przynajmniej w moim odczuciu (uwielbiam system walki w RS), chociaż jest kilka podobieństw, tak jak i do Godfathera, innego tytułu Erica Langa. Akurat te dwa tytuły gracze często porównują, zwłaszcza przez rodzaje figurek, ich podstawki i chyba podział miasta na regiony, ale ciężko doszukać się tu większych podobieństw.
Wrócę jeszcze na chwilę do systemu walki, ten w Cyberpunku mógłby być wykonany trochę lepiej, wprowadziłbym tu kilka własnych zasad, zwłaszcza odnośnie odzyskiwania kart walki, remisów w strzelaninie, a także tego czy liczą się figurki na planszy, ale to tylko gdybania i zakładam, że gra została solidnie przetestowana i to, co jest, działa dobrze, ale nie każdemu może się podobać. No mi niestety średnio, zwłaszcza z tą masą punktów, które czasem można zdobyć i to nawet nie wygrywając walki.
Jeszcze jest kilka rzeczy, do których mam zastrzeżenia w grze Cyberpunk 2077: Gangi Night City. Mamy naszych Edgerunnerów, których możemy nająć i posiadają oni inny kolor i inną podstawkę niż nasze podstawowe figurki, są jakby neutralni i nakładamy sobie na nich obręcz w naszym kolorze. Identycznie jak potwory w Rising Sun czy Blood Rage. Problem jest jednak taki, że niektórzy Edgerunnerzy należą do konkretnego typu jednostek, co ma znaczenie i czego nie widać na pierwszy rzut oka patrząc na planszę. Sprawdzanie u pozostałych graczy, co robi konkretnego ich figurka, może być w pierwszych partiach uciążliwe, ale wiem, że ciężko by było, aby miały różne podstawki i takie uogólnienie jest po prostu praktyczne.
Na koniec przyczepie się do punktowania oraz scenariuszy, które oferuje nam gra. W moim odczuciu niektóre karty walki są przegięte, a mnogość punktów, jaką możemy zdobyć w strzelaninach (nawet ich nie wygrywając), jest nie do zaakceptowania. Chociaż z drugiej strony, zbieranie kart okazji w jednym kolorze też daje mnóstwo punktów (szkoda że nie fajnych dodatkowych efektów). Może po prostu nie jestem fanem systemu punktowania w grach area control? Powinno wygrywać się na kontrolę terenów, tak jak w Grze o Tron czy Lords of Hellas/Ragnarok. Punkty zostawmy eurograczom. Partia w Cyberpunka może się skończyć przez uzyskanie kogoś 25 punktów lub wraz z końcem Opowieści, ale co wtedy z tym scenariuszem, nie dogrywa się go do końca i cała imersja i klimat pryska. To tak jakbyśmy nie dograli fabuły do końca, dziwnie i pozostaje niedosyt. Może tak miało być?