Marvel D.A.G.G.E.R to tytuł, na który czekałem, jestem ogromnym fanem tego uniwersum, chociaż oczywiście ciężko jest ogarniać w nim wszystko. Nie czytałem zbyt dużo komiksów, bo jednak jest to droga rozrywka, ale wszelkie filmy i seriale MCU mam obejrzane i jestem z tymi produkcjami na bieżąco. Dlatego też znam wielu pobocznych bohaterów, których nie wszyscy mogą kojarzyć, ale występują tutaj, w tej grze! I jest to świetnym smaczkiem, który od razu dodaje sporo temu tytułowi.
Sama rozgrywka, gdy czytałem i oglądałem na YouTube, jak wygląda, jeszcze zanim otrzymałem egzemplarz recenzencki, wydawała się mocno skomplikowana, ale szalenie angażująca. Oczywiście trochę można pomarudzić, że brakuje plastikowych figurek, chociażby bohaterów i głównych antagonistów. Już bez zwykłych przeciwników, którzy w formie plastikowych standów, ze statystykami, są bardziej przejrzyste. Można też ponarzekać na cenę tego tytułu, ale to w końcu Marvel.
A jak rozgrywka? Nie będę ukrywał, że dużą rolę odgrywa tutaj skład, w jakim gramy, zwłaszcza gdy każdy gra pierwszy lub drugi raz, więc skupia się na ogarnięciu własnej postaci, własnych umiejętności. Idealny scenariusz to taki, że wszyscy wszystko wiedzą, co jak łączyć, tworzyć kombinacje, lub po prostu podzielić się obowiązkami na planszy. Sendo kooperacji. No tutaj można się sparzyć i taka rozgrywka też się trafiła, że gracz nie do końca ogarniał, co może zrobić dla drużyny, w efekcie nie robiąc praktycznie nic przydatnego, a cała reszta musiała nadganiać. Sam wybór bohaterów też jest ważny, jest ich sporo, ale każdy jest dobry w czymś innym, jeśli pominiemy niektóre ważne aspekty rozgrywki (zbieżność słów przypadkowa), to możemy mieć po prostu trudniej, dużo będzie zależeć od rzutów kośćmi i może nas to frustrować.
To o czym mówię, to oczywiście przypadło pierwszych rozgrywek, ale nie ma co ukrywać, rzadko się zdarza grać w gry, gdy wszyscy przy stole mają za sobą rozegrane wiele partii i każdy wszystko świetnie ogarnia. W Marvel D.A.G.G.E.R. mam po prostu wrażenie, że im więcej razy zagramy, im więcej razy zagrają wszyscy przy stole, tym lepiej będziemy się bawić, głównie właśnie dzięki współdziałaniu, a ten tytuł bardzo mocno na to stawia. Czy to dobrze? Chyba tak, chociaż to oczywiście moja opinia, ale kooperacja na tym polega. Zwłaszcza gdy znam wiele gier z tak zwanym „syndromem lidera”, czyli że jedna osoba tak naprawdę decyduje za wszystkich, a reszta tylko ślepo za nią podąża.