Syndykat Zbrodni to odświeżona wersja docenionej za granicą gry strategicznej Blitzkrieg! Klimat został zmieniony z czasów II Wojny Światowej na porachunki mafijne. Mnie bardziej odpowiada tematyka polskiej wersji gry. Rozgrywka przez to wydaje się mniej przygnębiająca, a bardziej kojarzy się bardziej z ekscytującymi filmami Scorsese. Wykonanie gry nie odznacza się niczym specjalnym. Plansze są w jasnych, ciepłych barwach, dzięki czemu są bardzo czytelne (mniej rażące niż w oryginalnym wydaniu). Każdy z graczy ma swój własny woreczek oraz zasłonkę dedykowaną konkretnemu kolorowi. Na nich widnieje objaśnienie pól oraz żetonów gangu i wzmocnień. Niestety zauważyłam, że opisy na zasłonkach są niekompletne i przez to potrafią wprowadzić graczy w błąd. Szkoda, że nie zostały one napisane identycznie jak w instrukcji gry.
W Syndykacie Zbrodni występuje ciekawy mechanizm „przeciągania liny”. Jest on często wykorzystywany w grach dwuosobowych (Twilight Struggle, 7 Cudów Świata: Pojedynek, Watergate, Gejsze). Gracze poprzez swoje akcje zdobywają przewagę na jakimś polu, lecz ta przewaga może się jeszcze odwrócić na korzyść przeciwnika. W ten sposób powstaje „walka” o zdobycie przewagi nad danym „obszarem”. Motyw ten niezwykle pasuje do mafijnych porachunków i próbuje oddać działania, jakich dopuszczali się gangsterzy, by przejąć władzę w dzielnicach. Klimatu w grze nie odczujecie, ale mechanika „przeciągania liny” pasuje do Syndykatu Zbrodni idealnie.
Podczas rozgrywek w Syndykat Zbrodni można naprawdę sporo pogłówkować. Wiele naszych decyzji jest uzależniona od żetonów, które wylosowaliśmy. One otwierają nam pewne opcje do położenia płytek, jak również uniemożliwiają skorzystanie z niektórych pól. Trzeba pamiętać o zasadach, że gangsterów można kłaść tylko na pola brązowe, a przemytników na pola niebieskie. Oprócz tego często nie będzie nam się opłacało kłaść na polach żetonu o niskiej wartości, bo możliwe, że zaraz zostaniemy przebici przez przeciwnika, znacznik przewagi przejdzie na jego stronę, a tym samym zgarnie punkty bogactwa za wygranie potyczki. Niekiedy zagranie słabszego członka gangu może być podpuchą rzuconą na przeciwnika, by w kolejnej swojej akcji zagrać szefa lub żeton przewagi. W Syndykacie Zbrodni powinno się przeanalizować każde dostępne pole. Można przewidywać, co chciałby zrobić przeciwnik, lecz nigdy nie będziemy pewni jego ruchów w stu procentach.
Zaletą gry jest wydanie jej z dodatkiem oraz trybem solo. Możliwość gry na dwóch zróżnicowanych planszach oraz różnymi gangami powinna być nieodłączną częścią tej gry i dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia polscy gracze mogą cieszyć się kompletną wersją. Dzięki temu zwiększona jest regrywalność i Syndykat Zbrodni nie zniknie tak szybko z waszych stołów 🙂
Największą bolączką Syndykaty Zbrodni jest losowość związana z doborem żetonów. Może czasem zirytować, gdy przeciwnik stawia same trójki czy nawet czwórki, a my próbujemy powstrzymać jego przewagę zaledwie jedynką. Plusem w tej sytuacji jest myśl, że dobra passa kiedyś się skończy i wreszcie my zaczniemy dociągać mocniejsze kafelki. Podobnie sprawy się mają z żetonami wzmocnień. Pamiętam rozgrywkę, gdzie zebrałam ich 7 i po położeniu ponad połowy zasobów z woreczka, te lepsze wciąż nie nadchodziły. Innym rodzajem niefortunnego dociągu jest, gdy mamy samych przemytników a interesowałyby nas brązowe pole, na których przemytnicy nie mogą się znaleźć. Zaradzić tym przykrym sytuacjom może posiadanie minimum trzech żetonów w gangu za zasłonką, bo im więcej ich mamy, tym większa szansa, że trafi się ten lepszy/bardziej pasujący.