W Fabula Rasa najbardziej zaskoczył mnie humor, jaki towarzyszy tej grze. Oczywiście wiele zależy od współgraczy, jednak dzięki losowości dociąganych kart, przeróżnych ilustracji i kreatywności ludzi, czasami powstawały prześmieszne historie. Nawet gdy jako prawnicy wyjaśnialiśmy okoliczności zbrodni przed sądem, wkradały się salwy śmiechu spowodowane nagłymi zwrotami akcji w opowieści. W porównaniu dwóch wersji, więcej zabawy przysporzyły mi Morskie opowieści, ponieważ mają lżejszą tematykę i można puścić wodze fantazji, tworząc niestworzone historie o syrenach i potworach z głębin oceanu. W To jest kryminał, również można pójść w stronę superbohaterów, czy innej fantazji, jednak jest to mniej intuicyjne.
Pierwsza rozgrywka bardzo przerosła mnie i współgraczy, gdy kart zaczęło się namnażać, gracze zapominali kolejności ilustracji w talii narracji i często nie kończyli historii. Zasady mówią, że w takim wypadku kart się nie dokłada, za to wciąż jedna jest usuwana. W tej sytuacji z kart nagród zrobił się pokaźny stosik, który zgarną gracz opowiadający swoją wersję wydarzeń składającą się z zaledwie 4 kart. Tym sposobem zebrał liczbę kart potrzebną do zwycięstwa. Kolejne partie były już bardziej wyrównane, jednak wciąż nie podobało nam się, że zdobywa się wyższą nagrodę, opowiadając krótszą historię. W związku z tym zmodyfikowaliśmy jedną zasadą: po popełnieniu błędu dokłada się jedną nową kartę, po poprawnych odpowiedziach – dokładane są dwie karty (bez zmian). Dzięki tej zasadzie, gdy ktoś się pomylił, odrzucał jedną kartę, a kolejną dodawał. Stawka nagród rosła, a opowiadanie wcale nie robiło się łatwiejsze, gdyż następowała ciągła rotacja kart i trzeba było trochę pogłówkować. Nie jestem przekonana do gier, w których trzeba zastosować poprawki w zasadach, aby rozgrywka była przyjemniejsza. Możliwe, że takie sytuacje, jak ta, która zdarzyła się u nas, są rzadkością. Prawdopodobne jest również, że pierwotne zasady są przystosowane dla graczy od 8 lat, a wymyślona zmiana reguł podnosi przedział wiekowy rozgrywek.
Wspominając o wieku graczy, zastanawiam się, czy Fabula Rasa jest odpowiednim tytułem dla ośmiolatków. Zasady z pewnością są do opanowania, jednak na kartach pojawiają się ilustracje z plamą krwi, narzędziami zbrodni, czy sznurem z szubienicy. Kiedyś w kreskówkach można było spotkać tego typu obrazy, ale współczesny świat jest bardziej wyczulony na ich punkcie i myślę, że niektóre grafiki mogą kogoś zrazić. Mnie wydźwięk obrazów na kartach nie przeszkadza, jednak o wiele ciekawsze historie powstawałyby, gdyby ilustracje były bardziej szczegółowe. W tej chwili są to rzeczy na blacie a za nimi okno z żaluzją. Ile skojarzeń można do tego wymyślić? Gdyby te rzeczy znajdowały się w różnych pokojach z minimalnym umeblowaniem, już można by się czegoś zaczepić. Wielki minus za niewykorzystanie potencjału obrazków. Karty nie muszą być od razu pokroju Dixit, ale gdyby na każdym pojawiły się jakieś 2-3 punkty zaczepienia, opowieści byłyby zróżnicowane i bardziej interesujące.