Pierwsza rozgrywka w Kryptydę była dla mnie błądzeniem po omacku, można nawet mieć wrażenie, że to kooperacja i wspólnie polujemy na tytułowego potwora. Chwilę zajęło mi zrozumienie, o co tak naprawdę chodzi i rozszyfrowanie taktyki umiejscawiania pionka na planszy. Z każdą kolejną rozgrywką Kryptyda coraz bardziej przypadała mi do gustu.
Wielką zaletą Kryptydy jest prostota zasad. Grę tłumaczy się w dwie minutki, a „kminienia” nad planszą jest całkiem sporo. Wszystko jest jasne, gdyż jedyne informacje, które musimy rozumieć, to dana nam wskazówka. Oczywiście, trzeba również wytłumaczyć, czym są cylindry, czym kostki, jakie są rodzaje terenów i typy obiektów oraz należy przedstawić przykładowe podpowiedzi, gdyż ich zrozumienie, a następnie analizowanie, jest sednem gry.
Podczas rozgrywki towarzyszy graczom uczucie rozwiązywania zagadki Nie powiem, żeby Kryptyda była klimatyczną grą. Wcale nie czuję, że jestem kryptozoologiem i przeszukuję lądy, w nadziei na znalezienie mitycznego stworzenia. Co to, to nie. Jednak podczas gry rozwiązujemy łamigłówkę i próbujemy odnaleźć jedyne, słuszne rozwiązanie tej zagadki. Najlepszą częścią tego logicznego zadania jest współpraca z innymi. Wszystko, na czym się opieramy, jest uzależnione od naszych przeciwników. Oni muszą mówić prawdę i chcą odnaleźć Kryptydę równie mocno, jak my. Dlatego, tak bardzo satysfakcjonujące jest, gdy dajemy im odpowiedzi, które nie przybliżają ich do rozwiązania. Ogromną częścią gry jest zadawanie odpowiednich pytań, odpowiednim ludziom oraz ujawnianie jak najmniejszej liczby własnych informacji.
Wykonanie Kryptydy, choć jest minimalistyczne, mi bardzo przypadło do gustu. Uwielbiam drewniane znaczniki. Bardzo odpowiada mi kolorystyka, chociaż odbiega ona trochę między skryptami ze wskazówkami a elementami danego gracza. Jedynie kafle mapy mogłyby być grubsze, ale to zwiększyłoby ciężar i koszt egzemplarzy, a na dobrą sprawę, ważniejsza jest czytelność tej planszy niż grubość i trwałość. Co do czytelności to jedynie gracze mogą mieć problem z terytorium niedźwiedzia i pumy. Idzie się tego nauczyć oraz zawsze można skorzystać z opisu symboli, jednak na pierwszy rzut oka nie jest to intuicyjne i może wprowadzać nowych graczy w błąd. Manuały również mogłyby być wykonane z grubszej tektury, dzięki czemu bardziej przypominałyby książkę, a nie ulotkę. To najważniejszy element gry i powinien być w jakiś sposób zabezpieczony przed rozdarciem, czy zamoknięciem.
Bardzo podoba mi się również możliwość zwiększenia poziomu trudności w Kryptydzie. Gdy złapiemy bakcyla i będziemy w stanie dość szybko rozpoznawać wskazówki współgraczy, zawsze możemy sięgnąć po karty z czarną obwódką, czyli te zaawansowane. Mogą odnosić się do treści wskazówek negujących położenie Kryptydy. Przykładowa treść takiej podpowiedzi może brzmieć: Kryptyda nie znajduje się w lesie ani w górach. Niby nic trudnego, jasna informacja, jednak podczas gry, gdy trzeba co chwilę przestawiać swój umysł ze wskazówki twierdzącej na przeczącą, robi się niemały galimatias i mózg paruje!