Slajd powitalny

Skąd przybywasz i cóż Cię niesie? Usiądź z nami przy kominku i opowiedz swoją historię!
Weź udział w naszych grach i zabawach, a może zechcesz zostać z nami na dłużej 😉

Na GE3K Events dla każdego znajdzie się miejsce!

Skąd przybywasz i cóż Cię niesie? Usiądź z nami przy kominku i opowiedz swoją historię!
Weź udział w naszych grach i zabawach, a może zechcesz zostać z nami na dłużej 😉
Na GE3K Events dla każdego znajdzie się miejsce!

Recenzja: Dominion: W głąb lądu — najlepszy dodatek?
Przeczytaj najnowszy wpis GE3Ka
Recenzja: Dominion: W głąb lądu — najlepszy dodatek?

Najnowsza recenzja do poczytania 😉

Aleplanszówki
Polecamy jeden z najlepszych
sklepów internetowych dla geeków.
poprzedni slajd
następny slajd

Gry wydawnictwa Lucky Duck Games — część 6

Ekipa Redaktorów GE3K Events: Kasia, Kryspin, Mateusz

19/12/2023

Po kilkumiesięcznej przerwie powracamy z kolejnymi artykułami o grach wydawnictwa Lucky Duck Games! Wydawca ten nie próżnuje i co chwila wypuszcza na rynek kolejne ciekawe pozycje.

W tym artykule będziecie mogli przeczytać o tym, co sądzi Kasia na temat Turing Machine i czy nie rozbolała jej głowa od analizy weryfikatorów. Czytając tekst Mateusza, odkryjecie, kto wygrał świąteczną bitwę o kościany tron: Mikołaj, czy Krampus. Tak, to recenzja Dice Throne: Mikołaj vs Krampus! Na deser sprawdźcie, co Kryspin sądzi o budowaniu piramid. A przynajmniej takich tekturowych, domino-podobnych, w grze Piramido.

Dice Throne: Mikołaj vs Krampus

Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem serii Dice Throne i o tej grze już wypowiadałem się na przykład tutaj, przy okazji premiery sezonu 2. Cały koncept karciano-kościanego pojedynku mi przypasował już od pierwszej rozgrywki, a fajne wykonanie i zróżnicowane postacie, tylko upewniły moje przekonanie, że to świetna seria! Na zimę otrzymaliśmy nowe starcie, czyli Święty Mikołaj vs Krampus, klimatyczną odsłonę, która dodaje nam dwie nowe postacie. Ale o co właściwie chodzi w Dice Throne?
 
Każde pudełko to zestaw 2 postaci (mamy jeszcze Adventure i “wielopaki”, ale tu nie o tym ;), w środku dwie tacki z kartami, kośćmi oraz planszami postaci. Każdy bohater ma tak jakby swoje opakowanie, bardzo fajnie zrobione, wszystko leży tam gdzie trzeba. Na uwagę od razu zasługuje fakt, że możemy tytuł dowolne miksować, a rozgrywkę prowadzić aż w 6 osób, chociaż domyślnie jest to gra pojedynkowa.
 
Dwóch graczy na zmianę rozgrywa swoje tury, dobierając i zagrywając karty, niektóre z nich ulepszają nasze zdolności, inne przeszkadzają lub pomagają w rzutach koścmi. A samymi kośćmi rzucamy do 3 razy, aby ostatecznie z wylosowanych symboli przeprowadzić atak. Listę ataków mamy na swojej planszy, a tam każdy atak wymaga odpowiedniej kombinacji na wyrzuconych kostkach. Gramy, dopóki jednemu z bohaterów nie spadnie życie do 0.

Wrażenia z gry
Dice Throne: Mikołaj vs Krampus

Wrażenia z grania w Dice Throne zawsze mam pozytywne, niezaleznie po którą kombinację bohaterów sięgam. Oczywiście są  łatwiejsi i trudniejsi, a szczęście czasem nam sprzyja w rzutach  kośćmi, ale czasem również pech frustruje nas równie mocno. Mikołaj vs Krampus to swego rodzaju świąteczna przygoda, która zamiast przeżywać przed telewizorem przy filmie, rozgrywamy na planszy przy stole. Fajna odmiana, którą polecam każdemu!

Oczywiście warto wspomnieć o poziomie złożoności obu postaci, Mikołaj to 2/6 a Krampus 4/6. To oznacza, że jeśli jesteś bardziej ograny w tym tytule, albo ogólnie z planszówkami, to Brodacza z Laponii zostaw swojemu przeciwnikowi, na pewno będzie mu się grało łatwiej i szansę będą bardziej wyrównane. Święty Mikołaj to postać przyjacielska, rozsiewająca radość i polewające smaczne kakao, Krampus natomiast rzuca węglem, rozdaje niechciane prezenty i wysługuje się swoimi sługusami. Mamy tu trochę większą złożoność rozgrywki.

Ja jako posiadasz 18 postaci zamkniętych w 9 pudełkach, a także jako organizatorów turniejów w Dice Throne na festiwalach, bez żadnego obiektywizmu, polecam ten tytuł do spróbowania! Jeśli cenicie dobre wykonanie, dynamikę rozgrywki i gracie w dwie osoby, to seria dla was 😉

Plusy
Świąteczny Klimat
Proste zasady
Świetne wykonanie
Dynamiczna Rozgrywka
Minusy
Losowość może frustrować
Na jednym pudełku się nie skończy 😉
Przy słabym świetle na zielonych kościach nie widać zbytnio symboli

Turing Machine

O Turing Machine słyszałam wiele dobrego, zanim pojawiła się polska wersja językowa. Ogłoszenie tego tytułu przez wydawnictwo Lucky Duck Games tylko spotęgowało moje zainteresowanie.

Turing Machine to szybka gra dedukcyjna, wymagająca od graczy dużego skupienia i umiejętności łączenia faktów. Celem graczy jest odgadnięcie trzycyfrowego kodu liczbowego.

Na stole rozłożone są karty kryteriów i weryfikatorów. Gracze wybierają trzy cyfry (od 1 do 5), z których utworzą kod. Każda cyfra musi być innego koloru. Następnie każdy z graczy sprawdza podane kryteria za pomocą weryfikatorów. Kryteria odnoszą się do cyfr, które dobraliśmy na rękę. W jednej rundzie można sprawdzić najwyżej trzy kryteria. Analizując różne odpowiedzi maszyny, gracze starają się znaleźć właściwy szyfr. Po rundzie głosują, czy chcą odgadywać kod. Jeśli tak — sprawdzają wynik, jeśli nie — gracze zmieniają cyfry trzymane w dłoniach i mogą zadać kolejne trzy pytania maszynie. Turing Machine wygrywa gracz, który odgadnie kod po zadaniu najmniejszej liczby pytań. Gracz, który się pomyli, odpada z rozgrywki.

Wrażenia z gry Turing Machine

Jestem wielką fanką pomysłu, w jaki Turing Machine został stworzony. To, że zawsze mamy tylko jedno otwarte okienko oraz to, że maszyna nigdy się nie myli i potrafi wskazać odpowiedź do każdego kryterium jest niesamowite. Wielkie chapeau bas dla autorów za wymyślenie mechanizmów tej gry.

Rozrywki w Turing Machine to rodzaj łamigłówki logicznej. Mamy do rozwiązania liczbową zagadkę. Gra rozwija umiejętność logicznego myślenia i łączenia suchych faktów. Po kilku rozgrywkach można nabrać wprawy i wydedukować odpowiedzi na niektóre pytania bez ich weryfikacji.

Zaletą Turing Machine jest jej wygląd. Perforowane karty są nieodłączną częścią gry i fantastycznie oddają temat. Podczas rozgrywek możemy wczuć się w skórę prawdziwych kryptologów z ubiegłego wieku. Kolejnym plusem są łatwe zasady. Choć pierwsza rozgrywka bywa intuicyjna, to nigdy na tej jednej partii się nie kończy i gracze szybko orientują się, o co chodzi. Przy drugiej, trzeciej, czwartej partii wszystko jest już jasne i gracze mają równe szanse w odgadnięciu kodu. Krótki czas trwania to kolejna zaleta. Jedna partia trwa od 5 do 15 minut. Najdłużej zajmuje przygotowanie rozgrywki, znalezienie odpowiednich kart weryfikatorów oraz czas na analizę odpowiedzi. W Internecie można znaleźć kilka milionów zagadek, co niewątpliwe wynosi regrywalność tej gry na inny poziom.

Minusami Turing Machine jest brak interakcji z innymi graczami. Jedyny kontakt z rywalami mamy na koniec rundy, gdy gracze decydują, czy odgadują kod lub gdy czekamy na kartę weryfikacji używaną przez innego gracza. Szukanie wspomnianych kart weryfikacji oraz kryteriów też nie należy do najfajniejszych części gry. Często przygotowanie partii trwa prawie tyle samo, co cała rozgrywka. Nie podoba mi się również mała liczba zagadek w instrukcji. Na stronie internetowej znajduje się ich kilka milionów, więc myślę, że twórcy mogliby pokusić się o większą liczbę wydrukowanych zagadek. Prowadząc event, czy zabierając grę w plener możemy mieć ograniczony dostęp do Internetu, co znacząco utrudni nam rozgrywki w Turing Machine. W kwestii przygotowania rozgrywki oraz możliwość większego wyboru zagadek w aplikacji Turing Machine przypomina mi bardzo grę Niepożądani Goście od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jednak poza tą dedukcją i zbliżonymi mechanikami, gry nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Na pewno odczucia z obu są bardzo różne.

Turing Machine to z pewnością gra innowacyjna. Niektórzy będą ją traktowali bardziej, jako zagadkę logiczną, czy problem do rozwiązania, a niekoniecznie jako grę planszową. Sposób, w jaki Turing Machine pobudza szare komórki, jest niesamowity. Partie są tak, krótkie, że każdemu polecam rozwiązać choć jedną zagadkę i przekonać się, czy jest to gra dla nich!

Plusy
Szybki czas rozgrywki.
Syndrom kolejnej partii.
Porządne i oryginalne wykonanie.
Kilka milionów zagadek.
Kilka poziomów trudności.
Minusy
Mała interakcja między graczami.
Dla niektórych będzie to bardziej zagadka logiczna, niż gra planszowa.
Długi czas przygotowania rozgrywki.
Mogłoby być więcej zagadek w instrukcji.

Piramido

Piramido, czyli kolejny z wielu ciekawych abstraktów od wydawnictwa Lucky Duck Games nie interesował mnie jakoś szczególnie. Brakowało mu tego “czegoś” co ma Kaskadia, Doniczki czy Calico i za bardzo mi wyglądał na prostą kopię Kingdomino. I w sumie ciężko uciec od porównania Piramido do Kingdomino. Równie ciężko jest jednoznacznie wskazać, która gra mi się bardziej podoba.

W Piramido gracze wcielają się w rolę egipskich architektów, starających się zbudować najpiękniejszą piramidę. Robią to poprzez dokładanie do kolejnych pięter konstrukcji kafelków domino, tak aby utworzyć możliwie największe skupiska takich samych klejnotów połączonych ze sobą ściankami. Gracze punktują wyłącznie te skupiska, do których dołożony jest znacznik klejnotu! Ten, gracz musi położyć na kafelku w momencie zagrania, o ile jest to zgodne z zasadami.

W czasie trwania gry, gracze rozegrają łącznie 4, osobno punktowane rundy. Podczas każdej z nich będą budować kolejne piętra piramidy, umieszczając coraz mniej kafelków domina z dostępnej puli. Wygrywa oczywiście gracz, który zdobędzie najwięcej punktów.

Wrażenia z gry Piramido

Nie mogę nie powiedzieć, że Piramido jest grą fajną. Tak po prostu – fajną. Nie odkrywa koła na nowo, nie sili się na unikalność. Po prostu bierze znany koncept, lekko go modyfikuje i mówi graczowi: masz, z grubsza wiesz, o co chodzi, teraz kombinuj. I to jest fajne!

Fajne jest to, że w przeciwieństwie do Kingdomino, tutaj układamy kafelki warstwa po warstwie, dochodzi nam więc element trójwymiaru. Znakomitym pomysłem był fakt, że do punktowania w każdej rundzie mogą liczyć się ciągle widoczne klejnoty z niższych pięter, co może prowadzić do interesujących decyzji podczas rozgrywki, jak i całkiem sporą garść hate draftu, w szczególności w rozgrywce na większą ilość graczy. Szkoda tylko, że w sumie gra potrafi się szybko skończyć. 4 piętra to w sumie nie tak wiele, daleko przy komplecie graczy do zużycia całej puli dostępnych kafli, więc z otwartymi ramionami przyjąłbym jakieś bardziej zaawansowane warianty, gdzie przykładowo budujemy większą, wyższą piramidę.

Nie mogę też nie pochwalić jakości wykonania. Kafle domino są solidne, grube. Podobnie zresztą jak w Kingdomino, ale w przeciwieństwie do niego, Piramido ma matowe wykończenie kafli, co moim zdaniem jest dużo przyjemniejsze dla oka. Drewniane znaczniki klejnotów są bardzo fajnie wykonane, choć niektórym przydałoby się odrobinkę więcej detali. Kartonowy insert bez problemu mieści całą zawartość pudełka. Jedynie, do czego mógłbym się przyczepić to do nijakiej jakości kart przebudowy. Jasne, rozumiem, czemu to są karty, czemu są takie małe i czemu, cóż, są cienkie, ale chętnie przyjąłbym jakieś inne rozwiązanie tej sprawy. Trochę ten element odstaje od reszty zawartości.

Gra skaluje się całkiem dobrze, choć wyraźnie czuć dużo większą kontrolę nad doborem kafli niż w przypadku gry na 3 czy 4 graczy. Problem w tym, że pula ta zawsze jest taka sama, zawsze gracze mają dostęp do jednego z trzech odsłoniętych kafelków. Zastanawiam się, czy wprowadzenie house rule’a, polegającego na tym, że w grze na 2 graczy dostępne są tylko 2 kafle, nie byłoby dobrym pomysłem.

Regrywalności jest tutaj sporo ze względu na zawsze losowy dociąg kafelków domino, zmuszającego nas do skupiania się na różnych celach, ale mam wrażenie, że taktyka pójścia przede wszystkim w jeden symbol jest kluczem do zwycięstwa, zwłaszcza jeśli mamy dużo symboli dostępnych w ostatniej rundzie i punktujemy za nie niejako dwukrotnie (na koniec rundy dostaje się bonus za grupę z najmniejszą ilością klejnotów, ale jeśli zrobiliśmy tylko jedną grupę… to ona jest tą najmniejszą!). Może się mylę, ale takie wrażenia mi się na razie nasuwają.

Ogółem czuć w Piramido trochę ducha oryginalnego Kingdomino. Ta gra też była prosta, żeby nie powiedzieć prostacka i uboga w zawartość czy tryby rozgrywki, które były sukcesywnie rozszerzane i dodawane w kolejnych odsłonach serii. Kingdomino w zwykłej odsłonie mnie odrobinę nudzi, zdecydowanie bardziej wolę co ciekawsze warianty z Prehistorii i czuję, że Piramido oceniam ciut słabiej właśnie ze względu na to, że czuję, że sporo można jeszcze z tych mechanizmów wycisnąć. Czas pokaże, czy doczekamy się jakichś dodatków, nowych wersji, czy wariantów.

Plusy
Jakość wykonania
Niby znany pomysł, ale fajnie przedstawiony
Proste zasady i szybka rozgrywka
Minusy
Czuć zmarnowany potencjał
3. i 4. runda są zdecydowanie za krótkie.

Podsumowanie

Lucky Duck Games nie przestaje dostarczać świetnych gier i rozwijać swojego katalogu. Nieważne, czy lubicie luźne gry abstrakcyjne jak opisany tutaj Piramido, czy inne wydane wcześniej przez tego wydawcę świetne abstrakty. Nie ma znaczenia, czy wolicie szybkie, dynamiczne Dice Throne, gdzie nierzadko rzut kością decyduje o porażce lub zwycięstwie. A może  wolicie na spokojnie, w ciszy posiedzieć z ołówek w zębach i zastanowić się nad właściwą kombinacją cyfr w Turing Machine? To wydawnictwo ma coś dla każdego z Was.

A gdybyście chcieli poczytać co mieliśmy wcześniej do powiedzenia na temat gier Lucky Duck Games, zachęcamy do przeczytania pozostałych materiałów z tej serii!

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za możliwość sprawdzenia i zaprezentowania gier!

Podobne wpisy GE3Ka

Dominion: W głąb lądu to jest taki dodatek, jaki lubię. To jest taki rodzaj Dominiona, w który chcę grać. Zobaczcie dlaczego! Zapraszam do recenzji

Projekt A.R.T. Na ratunek arcydziełom to gra kooperacyja, w której staramy się powstrzymać agentów Białej Ręki i uratować dzieła sztuki z całego świata.