Slajd powitalny

Skąd przybywasz i cóż Cię niesie? Usiądź z nami przy kominku i opowiedz swoją historię!
Weź udział w naszych grach i zabawach, a może zechcesz zostać z nami na dłużej 😉

Na GE3K Events dla każdego znajdzie się miejsce!

Skąd przybywasz i cóż Cię niesie? Usiądź z nami przy kominku i opowiedz swoją historię!
Weź udział w naszych grach i zabawach, a może zechcesz zostać z nami na dłużej 😉
Na GE3K Events dla każdego znajdzie się miejsce!

Recenzja: Dominion: W głąb lądu — najlepszy dodatek?
Przeczytaj najnowszy wpis GE3Ka
Recenzja: Dominion: W głąb lądu — najlepszy dodatek?

Najnowsza recenzja do poczytania 😉

Aleplanszówki
Polecamy jeden z najlepszych
sklepów internetowych dla geeków.
poprzedni slajd
następny slajd

Gry wydawnictwa Lucky Duck Games — część 8

Duet redaktorów GE3K Events:
Kasia i Kryspin

30/04/2024

To już ósma część artykułów poświęconych grom wydawnictwa Lucky Duck Games. Z pewnością zauważyliście, że bardzo lubimy tytuły sprowadzane przez Kaczki. Często goszczą na naszych eventach, a otrzymywany od Was feedback wskazuje, że i Wam podobają się ich tytułu.

W tym artykule skupimy się jednak na tytułach, których większość partii rozegraliśmy w domowym zaciszu. Kryspin przedstawi Wam serię Final Girl. Ta gra jest wyłącznie jednoosobowa, jednak emocje, jakie towarzyszą rozgrywce, mogą przyćmić topowe wieloosobowe tytuły. Kasia natomiast zaprezentuje swoje wrażenia z Meczu Stulecia. Pojedynek 1 vs 1, Bobby Fisher kontra Borys Spasski, USA przeciwko Związkowi Radzieckiemu w czasie trwania zimnej wojny. Mimo że gra stylizowana jest na szachowy pojedynek, gracze będą musieli zagrywać karty i przeciągać szale zwycięstwa na swoją stronę.

Zapraszamy do lektury i mamy nadzieję, że zachęcimy Was do sprawdzenia omawianych tytułów!

Mecz Stulecia

Mecz stulecia to dwuosobowa, taktyczna gra karciana, która odtwarza realia słynnego meczu szachowego z roku 1972 (Borys Spasski kontra Bobby Fisher). Celem gry jest pokonanie przeciwnika w serii partii, dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu zdolności kart. Gracze dysponują unikalnymi taliami kart o różnych działaniach, które wpływają na wynik meczu oraz wytrzymałość psychiczną jego uczestników.
 
W Meczu stulecia jeden gracz gra talią kart przeznaczoną dla Spasskiego, drugi operuje talią Fishera. Karty, choć na pozór wydają się podobne, różnią się zdolnościami. Podczas rozgrywki każdy z graczy wykłada jedną kartę na pole wymiany. Przewagę zdobywa gracz, który uzyskał wyższy wynik z kart i ewentualnie dołożonych pionków. Przegrany tego pojedynku może skorzystać ze zdolności karty, co daje mu bonusy w kolejnych partiach. Po wyłonieniu zwycięzcy z czterech pojedynków zdobywa on duży punkt za wygrany mecz. Kto pierwszy wygra 6 meczów, zwycięża w Meczu stulecia.

Mecz stulecia – zawartość

Pudełko gry Mecz Stulecia jest ma wymiary 20x20x4,5 cm i wydaje mi się być tej samej wielkości, co inna gra Paolo Morii-ego, wydana w Polsce przez Naszą KsięgarnięSyndykat Zbrodni. W pudełku znajdziecie:
 
♟ planszę do gry, na której znajdziecie cztery pola wymiany (warte od 1 do 4 punktów przewagi). Na każdej krawędzi planszy znajdują się różne tory, w tym tor wytrzymałości psychicznej Spasskiego i Fishera, tor przewagi oraz tor meczu. Plansza jest stylizowana na szachownicę.
♟ 16 kartową talię Borysa Spasskiego z czerwonym rewersem oraz 16 kartową talię Bobby’ego Fishera z niebieskim rewersem. Karty te są kwintesencją gry. Gracze zagrywają je na pola wymiany i próbują zdobyć przewagę lub użyć zdolności karty.
♟ 16 pionków (po 8 w kolorach graczy) — wykorzystywane są do zwiększenia przewagi na polach wymiany.
♟ 2 króle w kolorach graczy — służą do wyznaczania punktów za wygrane partie.
♟ 1 hetman określający gracza rozpoczynającego mecz.
♟ 2 znaczniki stanu i 1 znacznik przewagi — służą do zaznaczania stanu psychicznego graczy oraz do zaznaczania przewagi podczas meczów.
♟ 2 karty pomocy po 1 dla każdego gracza.
 
Jestem zachwycona wyglądem Meczu Stulecia. Bardzo podoba mi się stylizacja gry na klasyczny, drewniany zestaw szachów. Zdziwiłam się, że za grafiki w tej grze odpowiada Klemens Franz, bo są one naprawdę przepiękne. Od samego designu kart, po stylizację planszy. Wszystko jest w punkt! Bardzo podobają mi się również figury szachowe, które występują w grze. Karty mają na sobie dwie cyfry: czarną i białą. Poza zdolnościami na karcie dodano hasła z gazet, które ukazywały się przed tytułowym meczem lub ciekawostki z szachowego świata. Choć te gazety początkowo mi przeszkadzały, bo zaciemniały obraz karty, po czasie się do nich przyzwyczaiłam i teraz umilają mi czas, gdy czekam na swoją turę. Karty w Meczu Stulecia są wyższe i szersze niż standardowe. Mają wymiary 75×105 mm, są płótnowane i wydają się być dobre jakościowo. Choć ciężko będzie do nich znaleźć koszulki.

Mecz stulecia –
mechanika i regrywalność

MECHANIKA

Głównymi mechanikami w Meczu stulecia są zarządzanie ręką oraz przeciąganie liny. Co do zarządzania ręką, to każdy to widział, każdy to zna. Choć w Meczu stulecia jest jeden ciekawy aspekt. Karty mają dwie wartości, jedna jest białą cyfrą, druga czarną. Zawsze jedna z nich jest o wartości 1 a druga o wartości 0, 2, 3, 4 lub 5. Gracze na zmianę w rundach, raz operują białymi cyframi, a raz czarnymi. Dzięki temu w trakcie gry należy dobrze się zastanowić, czy użyć tej karty w tej rundzie, czy w kolejnej, gdy zmieni wartość. Bardzo fajny zabieg, który urozmaica rozgrywkę. Mechaniką przeciągania linii mogliście już spotkać w Gejszach, Gejszach 2 oraz w innej grze autorstwa Paolo MoriegoSyndykat Zbrodni. W Meczu stulecia ta mechanika objawia się podczas wykładania kart na pole wymiany. Otrzymane z nich punkty odwzorowywane są na torze przewagi. Za pola przewagi możemy zdobyć od 1 do 4 punktów. Często zdarza się, że gdy ktoś zdobył jakieś punkty na torze, przeciwnik próbuje odbić te punkty dla siebie. Cały mecz wygrywa gracz, który ma pionek po swojej stronie na końcu rundy.

REGRYWALNOŚĆ

Jestem po kilku ciekawych rozgrywkach w Mecz stulecia i póki co do każdej kolejnej partii podejdę z wielką ochotą. Jednak nie jestem przekonana co do regrywalności tego tytułu. Każdy z graczy ma dedykowaną, 16-kartową talię i operuje nią przez całą rozgrywkę. Co prawda, karty są dwustronne, jednak to raczej nie poprawia sytuacji. W każdej partii dobierzemy inne karty i możemy zagrać je w inny sposób, różnie je wykorzystać, mimo to wydaje mi się, że po kilkudziesięciu partiach, te mogą być do siebie bardzo podobne. Kolejny aspekt, jaki może wpłynąć negatywnie na regrywalność, jest fakt, że partie są dość wyrównane. Moje partie były punkt za punkt. Wszystkie rozgrywki skończyły się wynikami 6:5.

Mecz stulecia – wrażenia

Reguły Meczu stulecia nie są skomplikowane, w grze nie ma też zbyt wielu elementów, ani nawet rozdmuchanej ikonografii. Wiele zasad i naszych działań jest opisanych na kartach, należy jedynie znać zasady, jakie panują w przypadku remisu, bo on w tej grze nie jest bez znaczenia. Mecz stulecia ta typowa gra w przeciąganie liny, wcale nie chcemy wygrywać każdego pojedynku, czasem bardziej opłaca odpuścić partię, a nawet poddać cały mecz i dostać bonus z karty. W grze występuje też ciekawy mechanizm, w którym naprzemiennie w meczach używamy czarnych i białych cyfr na kartach. Dzięki temu dwa razy przemyślimy wydanie jakiejś karty, bo nawet gdy jako czarna karta nie jest ona zbyt atrakcyjna, to może w przyszłym meczu, jako biała karta, przeważy szalę zwycięstwa.

Bardzo podobała mi się lektura rysu historycznej dodanego do Meczu stulecia. Wcześniej mało wiedziałam o tym wydarzeniu, czyli wielkim meczu, który niejako był symbolem zimnej wojny. Krótka książeczka przybliżyła mi sylwetki odgrywanych postaci i pomogła wczuć się w klimat gry. Choć ten nie jest jakoś zbytnio wyczuwalny, to jednak świadomość, jak ważny był ten mecz, z jakimi problemami borykali się rywale i o jaką stawkę toczyła się, tak naprawdę, ta gra, pomaga odnaleźć klimat. Cieszę się, że ta Mecz stulecia nie jest kolejną wariacją gry w szachy. Ta gra ma tylko temat szachowy, ale wcale nimi nie są, nawet się do nich nie zbliżają. Mimo że lubię szachy (choć moja gra pozostawia dużo do życzenia), to podoba mi się Mecz stulecia, nie jest tak abstrakcyjny i jednak, bądź co bądź, lekko klimatyczny, głównie za sprawą oprawy graficznej i pięknych, drewnianych figur szachowych.

Mecz stulecia bardzo mnie zaskoczył swoim wyglądem, prostotą zasad i głębią rozgrywki. Gra pobudza szare komórki, jest angażująca oraz opowiada o ciekawym i nietypowym temacie. Choć mam pewne zastrzeżenia co do regrywalności, to wciąż świetnie się bawię operujące dwustronnymi kartami.

Plusy
Piękna oprawa graficzna.
Krótki czas rozgrywki.
Łatwe zasady, lecz niebanalna rozgrywka.
Do gry dodano rys historyczny, dzięki któremu wczujemy się klimaty gry.
Minusy
Gra wyłącznie dla dwóch osób.
Niestandardowy rozmiar kart — trudno znaleźć koszulki.
Ograniczona pula kart, sprawia, że gra po kilkunasty partiach staje się powtarzalna.

Final Girl

Mało jest gier, które wzbudzały tyle we mnie emocji i ekscytacji już od momentu zapowiedzi co Final Girl. Idea silnie rozbudowanej gry solo z mnóstwem zawartości, solidny wydawca, świetna prezentacja – no to nie mogło się nie udać. Final Girl, już teraz mogę to powiedzieć, to zdecydowanie moja ulubiona gra solo i z wypiekami na twarzy czekam na kolejne filmy.

Final Girl to prosta w założeniach gra, jak już wspomniałem, dla pojedynczego gracza, w której wcielamy się w tytułową “final girl”, ostatnią żyjącą, potencjalną ofiarę seryjnego mordercy. Naszym celem jest zazwyczaj zabicie czającego się na nas zła, ale niektóre filmy (o nich za chwilkę) mogą lekko zmieniać reguły gry i warunki zwycięstwa.

Final Girl to w gruncie rzeczy prosta gra w zarządzanie ręką kart, umiejętne ich zagrywanie w dobrym momencie, a wszystko to jest podlane soczystym sosem losowości, czyli głównym motorem napędowym emocji dostarczanych przez tę grę. Łatwo sobie wyobrazić następujący scenariusz: “Chcesz szybko pobiec w kierunku ofiary albo przedmiotu? Ojej, ale rzut kośćmi nie wyszedł? Taka szkoda, pewnie potknęłaś się na wystającym korzeniu drzewa, zahaczyłaś o ostre gałęzie i skręciłaś kostkę… Oby morderca nie czaił się tuż obok…” I to, w Final Girl, jest piękne.

Final Girl – zawartość

Ciężko tak wprost mówić o zawartości Final Girl bez nakreślenia sposobu dystrybucji tej gry. Na ten moment, polskie wydanie zawiera Pudełko Podstawowe i pięć różnych filmów. Do gry potrzeba Pudełka Podstawowego i jednego z filmów, więc gracz decydujący się na zakup, musi pamiętać o tym, by kupić dwa pudełka.

Nie każdemu przypadnie taki model dystrybucji, ale mi osobiście bardzo on odpowiada. Nie dość, że gracz może sobie dowolnie zdecydować w jaki “film” będzie chciał grać, to jeszcze dodatkowo świetnie to wygląda na półce, gdyż każde pudełeczko przypomina klasyczne opakowania na kasety VHS. Dla młodszych czytelników wspomnę, że kasety VHS to pradawne artefakty z taśmą filmową, które my, starsi, wkładaliśmy do dużego urządzenia zwanego magnetowidem, celem obejrzenia filmu w tragicznej jakości na telewizorze CRT.

Wracając jednak do zawartości, ta, jak dla mnie, jest bardzo wysokiej jakości. Pudełko podstawowe zawiera wszystkie, cóż, podstawowe elementy potrzebne do rozegrania każdego filmu, tj.: kości, meeple ofiar, Final Girl oraz Mordercy, znaczniki zużycia, znaczniki życia, horroru, czasu, planszetkę gracza, karty akcji i tak dalej. Wszystko opakowane w eleganckie, magnetyczne pudełko, a każdy element ma swoje miejsce w fajnym insercie.

Zdecydowanie większe wrażenie robią jednak już poszczególne filmy. Każdy z nich składa się de facto z dwóch połówek: jedna połówka skupia się na Mordercy, druga na lokacji. I to nie jest po prostu sztuczny podział pudełka na 2 sekcje! Trik polega na tym, że zarówno planszetka Mordercy, jak i lokacji są integralną, przyczepianą na magnesy częścią pudełka, ich okładką. Jest to fenomenalny pomysł, który zdecydowanie oszczędza miejsce w pudełku. Mam tylko nadzieję, że te okładki wytrzymają sporo rozgrywek. Pod każdą z okładek, jak już wspomniałem, czeka na nas zawartość związana z danym Mordercą lub lokacją.

Zawartość zależna jest tak naprawdę od filmu, ale generalizując, po stronie Mordercy znajdziemy karty Terroru, Zakończeń, Mrocznej Mocy, bohaterek oraz oczywiście planszę mordercy, a po stronie lokacji karty wydarzeń, przygotowania, przedmiotów, kolejne karty Terroru i planszę lokacji. Niektóre lokacje zawierają również m.in. różne żetony. Oczywiście w obu połówkach znajdziemy również krótkie instrukcje z zasadami działania poszczególnych Morderców czy lokacji.

Zawartość obu połówek zawsze jest umieszczona w małym, gustownym pojemniczku, który możemy z pudełka wyciągnąć i trzymać na stole, co pomaga zarówno w rozłożeniu, jak i złożeniu gry.

Jakość wykonania stoi na naprawdę wysokim poziomie i jedyne, do czego mógłbym się lekko przyczepić to trochę średniej jakości karty. Cała reszta jest po prostu znakomita.

Final Girl – regrywalność

Final Girl regrywalnością stoi i to jest kolejna znakomita cecha tej gry. Wspomniałem w sekcji wyżej o całym mnóstwie kart należących do Mordercy i lokacji. Otóż w czasie gry używamy ledwie garstki z nich, co prowadzi do tego, że każda rozgrywka jest inna, każda sytuacja wymaga innego pomysłu i zawsze trzeba będzie obrać nowy plan działania.

Przygotowując Mordercę, losujemy mu jedną z trzech kart Zakończeń oraz jedną z trzech kart Mrocznej Mocy (lub z czterech, jeśli jesteśmy na tyle odważni, by dodać mu Epicką Mroczną Moc). To pierwsza zmienna naszej rozgrywki. Kolejną rzeczą, jaką robimy, to losujemy kartę początkowego ustawienia na planszy, a każda lokacja ma kilka takich kart. Potem tasujemy talię wydarzeń oraz talię przedmiotów (tę dzielimy na stosy i losowo przypisujemy do konkretnych sekcji na planszy). Następnie wszystkie karty Terroru, zarówno Mordercy, jak i lokacji tasujemy razem i z całej talii kart dobieramy tylko 10 używanych w tej rozgrywce.

To już sprawia, że mamy absurdalną wręcz ilość różnorodnych warunków początkowych gry. Mało Wam? Postać, w jaką się możecie wcielić – każdy film zapewnia dwie – możecie wybrać losowo spośród wszystkich jakie macie. Morderca i lokacja? Oni nie są ze sobą (zbyt mocno) powiązani! Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Mordercę z jednego filmu użyć w lokacji z innego! Mając wszystkie 5 filmów, mamy do dyspozycji 5 lokacji i 5 morderców, których możemy dowolnie łączyć!

Regrywalność to słowo klucz Final Girl i powinno stać na pierwszym miejscu każdego szanującego się twórcy gier solo. Nie ma nic gorszego niż powtarzalna rozgrywka w pojedynkę (w sumie w większej grupie również), a Final Girl pięknie pokazuje jak podejść do tego tematu.

Final Girl – wrażenia

Wspomniałem już na początku sekcji o Final Girl, że to niezaprzeczalnie najlepsza gra solo, w jaką grałem. Jestem wprost zachwycony wykonaniem, prezentacją, ale też przede wszystkim rozgrywką. Już standardowy duet Hansa w Szczęśliwej Przystani dał mi ogromną frajdę, prezentując jedynie najbardziej bazową rozgrywkę, a kolejne pudełka, dokładając nowe mechaniki tylko mnie utwierdzały w przekonaniu, że Final Girl to numer jeden gier solo.

Oczywiście, jest to gra mocno losowa, w zasadzie wszystkie akcje są zależne od rzutu kośćmi, ale moim zdaniem fantastycznie wpisuje się to w cały temat gry. Slashery, jako gatunek horroru, bywają głupie, naiwne. Często miewają zwroty akcji z czapy. I to samo dzieje się tutaj, na stole, w naszej wyobraźni! Umęczoną postacią stajesz w szranki z pełnym sił Mordercą, wyciągasz  maczetę i liczysz na to, że Twój atak się uda i zabijesz go jednym ciosem. Rzucasz kośćmi i… TAK! Potrójny sukces! Złoł padł! Zwycięstwo! Ale zaraz zaraz, musisz odsłonić żeton Ostatniego Tchniena, by sprawdzić, czy aby na pewno Morderca gryzie piach… Spoconymi ze stresu palcami odwracasz żeton, a tam… Trzy serca. Hans jednak jeszcze żyje i ma rządzę krwi w oczach… Jest to piękne, emocjonujące i rajcujące. Nie jest to zdecydowanie gra dla każdego, ale ja się zakochałem.

Losowość niestety ma też swoje gorsze strony: nierzadko jest tak, że gra po prostu absolutnie nie idzie z powodu niefortunnego rzutu kośćmi i niewiele jesteśmy w stanie z tym zrobić. Pozostaje jeno siąść, płakać i czekać na cios siekierą w plecy. Ale z drugiej strony, rozgrywka jest na tyle szybka i dynamiczna, a ponowny setup tego samego ustawienia jest błyskawiczny, że od razu człowiek ma ochotę na rewanż.

Jedyny zgrzyt, jaki mam z tą grą, to fakt, że potrafi zająć sporo miejsca na stole i setup potrafi chwilę trwać z uwagi na te wszystkie tasowania, które musimy wykonać. Pół biedy jeszcze jak używamy tylko jednego filmu, ale jeśli łączymy lokacje i mordercę z dwóch różnych, to musimy już zabrać na stół aż trzy różne pudełka, wszystko to pomieszać i poustawiać. A potem posortować z powrotem do odpowiednich pudełek…

Plusy
Fenomenalna rozgrywka
Świetny model dystrybucji
Absurdalna regrywalność
Jakość wykonania
Modularność
Minusy
Długi setup i teardown
Karty średniej jakości
Losowość może być brutalna

Podsumowanie

Wydawnictwo Lucky Duck Games po raz kolejny wydało znakomite tytuły. Nie boją się wydać gier dość ryzykownych (Final Girl – gra tylko solo) sprzedażowo, nie odwracają również wzroku od gier “innych”, specyficznych (Mecz Stulecia). Nie pozostaje nam nic innego jak po raz kolejny pochwalić Lucky Duck Games za fenomenalne portfolio pełne znakomitych gier i tylko trzymać kciuki, by ta passa nigdy się nie zakończyła!

Pora zakończyć (po raz kolejny) artykuł o grach Lucky Duck Games. Jeśli Wam jednak mało, zachęcamy do przeczytania pozostałych materiałów z tej serii!

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za możliwość sprawdzenia i zaprezentowania gier!

Podobne wpisy GE3Ka

Dominion: W głąb lądu to jest taki dodatek, jaki lubię. To jest taki rodzaj Dominiona, w który chcę grać. Zobaczcie dlaczego! Zapraszam do recenzji

Projekt A.R.T. Na ratunek arcydziełom to gra kooperacyja, w której staramy się powstrzymać agentów Białej Ręki i uratować dzieła sztuki z całego świata.