Już czytając opis tej gry, bardzo się nią zainteresowałam. Znany autor, ciekawe mechaniki, dwuosobówka oraz wykreślanka. To wszystko mnie do siebie przekonało. Choć z tym pierwszym, czyli autorem, to różnie bywa. Ostatnio doktor robi same szybkie, małe karcianki, które nie trafiają w moje gusta, ale mam wrażenie, że w Marabuncie jest coś z tej starej, dobrej szkoły Knizii z lat, kiedy to na stołach królował Tygrys i Eufrat i Samuraj. Oczywiście Marabunta to pikuś przy tamtych tytułach. Gra ma bardzo łatwe zasady i przystępny czas rozgrywki. Choć żadna z moich partii nie skończyła się w czasie pudełkowych 30 minut. Gra przedłużała się w momencie podjęcia decyzji, jak podzielić kostki i kafelek. Te rozterki potrafiły trwać dobre kilka minut, w czasie których zdążycie zaparzyć kawę czy skoczyć do łazienki. Jak na tak mały tytuł, ten czas oczekiwania jest dla mnie problemem. Jeśli chcecie zagrać w coś małego i szybkiego na koniec dnia, to nie wiem, czy Marabunta powinna być brana pod uwagę.
Dzielenie elementów, które właściwie jest sednem gry, bo to w tym aspekcie zawiera się nasza decyzyjność, jest dla mnie trochę stresujące i irytująca. Często zdarzało się, że nijak nie szło, tego podzieli. Tu wychodziło lepiej, dla przeciwnika, tam może gorzej, dla przeciwnika, ale beznadziejnie dla mnie i tak w kółko. Jeśli stąd zabiorę kostkę, tam dołożę, to tu będzie za mocna pula, tam za słaba itd. Nic więc dziwnego, że dzielenie elementów zajmowało najwięcej czasu, na koniec i tak dawało się swój pierwszy pomysł i modliło, by przeciwnik wziął tę pulę, którą dla niego przygotowaliśmy.
Drugi aspekt, w którym wiele od nas zależy to, jak już wybierzemy kostki, trzeba ich użyć, jak najlepiej. Bardzo ważne jest rozstawienie się na planszy, gdyż pierwsze cyfry stanowią taką bazę wypadową do kolejnych podbojów. Kolejne wpisywane cyfry muszą sąsiadować z poprzednimi. Zasadę tę możemy złamać, używając mrowiska, ale są one niezwykle cenne, więc lepiej nie marnować ich nadaremnie. W Marabuncie trzeba przewidywać, na czym zależy przeciwnikowi i starać się go blokować. Odpowiednie zablokowanie przeciwnika utrudni mu ekspansję na inne kolory i może ułatwić nam podział komponentów, gdyż część kości stanie się dla niego nieprzydatna.
Co ciekawe, w Marabuncie mamy do czynienia z kostkami. Od tego nie da się uciec, są one bardzo ważną częścią gry. Pomimo tego podczas rozgrywek wcale nie czuć losowości. To dzięki temu, że mamy bardzo dużo opcji, jeśli się dobrze rozstawimy na planszy, to pasować nam powinno większość kości. Dodatkowo sami decydujemy, jak dzielimy elementy, więc w pewien sposób kontrolujemy wyniki kości. Powinniśmy podzielić to tak, aby losowy wynik na kościach, zabolał nas, jak najmniej.